środa, 29 maja 2013

Podsumowanie pielęgnacji. Maj.

Niestety już za 2 dni trzeba będzie pożegnać się z moim ulubionym miesiącem w roku. Niestety. Jak szybko to minęło. Przyszedł więc czas na podsumowanie pielęgnacji w maju :)

MYCIE
-Babydream codziennie Na pewno kupię ponownie
-Facelle metodą kubeczkową, użyłam dopiero 3 razy
-BingoSpa bursztyn i brzoskwinia z proteinami do oczyszczania, chociaż oczyszcza średnio, ale muszę go zużyć, pięknie pachnie :) Nie kupię ponownie

ODŻYWIANIE
-balsam aloesowy Mrs.Potters, fajna lekka odżywka na co dzień Na pewno kupię ponownie
-Garnier Ultra Doux awokado i masło karite, użyta 3-4 razy Na pewno kupię ponownie
-maska Stapiz Sleek Line, prezent urodzinowy :D wydaje mi się, że kiedy używałam ją 2 lata temu działała lepiej, ale teraz też bardzo ją lubię Raczej kupię ponownie
-schauma odżywka 7 ziół, właściwie mam mieszane uczucia, niby fajna, ale szału nie ma ;) Nie wiem czy kupię ponownie

KOŃCÓWKI
-podcięłam włosy o ok.4 centymetry
-Marion Natura Silk jedwabna kuracja Raczej kupię ponownie
-serum Green Pharmacy Na pewno kupię ponownie

WCIERKI
-Jantar starałam się codziennie, ale różnie z tym bywało :) Na pewno kupię ponownie

SUPLEMENTY
-siemię lniane sporadycznie
-tabletki Vitalsss
-bratek (na cere)
-pokrzywa

INNE
-odżywka w sprayu Marion do włosów blond i rozjaśnianych Nie kupię ponownie
-płukanka cynamonowa, chyba tylko raz 
-olejowałam 2 lub 3 razy, biednie z tym u mnie, ale moje włosy bardzo wypadają po olejku nawet jeśli nie nałożę na skalp, nie wiem czemu

WŁOSY W MAJU
hah, jestem mistrzem painta :D
wybaczcie mi tą krzywą sklejanke, ale nie mam czasu na takie zabawy ;)

Dla porównania, włosy w kwietniu [klik] jak ktoś jest ciekawy ;)

I na koniec cudowna wiadomość. W aptece w moim mieście kupiłam olejek arganowy 50ml za 24zł :D Kto by pomyślał, że w takiej pipidówie kupię olej arganowy ;)

niedziela, 26 maja 2013

Miesiąc z siemieniem lnianym.

Przez cały kwiecień jadłam siemie lniane. W maju jakoś motywacja mnie opuściła i siemie przygotowałam sobie dosłownie kilka razy, można by na palcach policzyć. Ale to nic, od środy zaczynam ponownie, tym razem trzymiesięczną kuracje! Czemu od środy a nie od dziś? Ponieważ przez kilka pierwszych dni kuracji towarzyszą mi delikatne bóle brzucha (zdarzają się częstsze wizyty w toalecie ;) trzeba się z tym liczyć), a że w środe mam próbną maturę z języka polskiego, nie chcę żeby ból brzucha mi przeszkodził i rozproszył mnie.

Siemię lniane
Jest to produkt zawierający duże ilości wielonienasyconych kwasów tłuszczowych. Jest ono bogate w kwas askorbinowy, enzymy, cynk, żelazo, karoten, witaminy z grupy B, magnez, wapń, siarkę, potas, fosfor, mangan, krzem, miedź, nikiel, molibden, chrom, kobalt, glicerydy kwasów nienasyconych (m.in. linolenowego i linolowego). Zawiera także, w mniejszych ilościach, glicerydy kwasów nasyconych oraz fitosterole i witaminę E. Siemię lniane bogate jest w błonnik.

Siemię lniane ze względu na posiadane włókna kleiste wytwarzające śluz polecane są w chorobie wrzodowej żołądka i dwunastnicy.
Siemię bogate jest w tzw. lignany, które mają właściwości antynowotworowe, antywirusowe, antybakteryjne. Siemię lniane jest najbogatszym źródłem lignan.
Ze względu na kwas alfa-linolenowy siemię zwiększa wrażliwość insulinową organizmu, jest pomocne w redukcji tkanki tłuszczowej ze względu na zwiększenie przyswajalności węglowodanów przez organizm.
Kwasy Omega-3 chronią przed chorobami związanymi z układem krążenia, wzmacniają układ immunologiczny, który chroni nasz organizm przed infekcjami bakteryjnymi jak i wirusowymi. Mają też wpływ na gospodarkę lipidową naskórka, wytwarzanie sebum. 

Jak można spożywać siemię lniane?

1. Dodając do kanapek, sałatek czy jogurtów.
2. Dwie łyżki siemienia zalewamy ciepłą (ale nie gorącą) wodą. Odstawiamy na kilka godzin najlepiej do lodówki, jeśli nie mamy możliwości trzymać siemienia w lodówce to postawmy szklanke w jakimś ciemnym miejscu. Można dodać soku np. malinowego i zajadać :) Lub zmiksować z bananem czy jabłkiem.
3. Dwie łyżki siemienia zalewamy 100ml wody. Wstawiamy na ogień, po doprowadzeniu do wrzenia zmniejszamy ogień i gotujemy na wolnym ogniu ok. 5 minut.

Nie kupujmy siemienia w postaci zmielonej. Takie siemię szybko traci swoje właściwości!

Ja najbardziej lubię sposób 2. Po lekcjach zalewam 1-2 łyżki siemienia ciepłą wodą. Wieczorem dodaję soku malinowego i jem. Nie przepadam za tym smakiem, więc jem szybko bez wczuwania się ;)
Czasem dodaję siemię do kanapek. Kromkę chleba razowego smaruję masłem i posypuję ziarenkami siemienia i słonecznikiem. Pycha :) Nie toleruję natomiast 3 sposobu, dla mnie nie do przełknięcia. 
Oczywiście jest jeszcze kilka innych sposobów na spożywanie siemienia, ale ja ich nie stosowałam, dlatego nie  wymieniłam ich.

Jakie efekty uzyskałam?
Ciężko jednoznacznie wskazać co jest zasługą siemienia, bo jednocześnie stosuję inne kuracje.

Paznokcie
Tutaj zauważyłam rewelacyjne efekty. Od dawna borykałam się z problemem łamliwych, słabych paznokci, dlatego zawsze miałam je krótkie. Teraz mogę cieszyć się ładnymi, mocnymi i przede wszystkim długimi pazurkami, a złamań czy rozdwojeń brak ;) To raczej zasługa wyłącznie siemienia, chociaż w połowie kwietnia zaczęłam też stosować tabletki ze skrzypem, ale efekty były już widoczne zanim zaczęłam brać kapsułki.

Skóra
Mam wrażenie, że siemię pozytywnie wpłynęło także na cerę. Ostatnio zauważyłam, że pojawia mi się coraz więcej wyprysków. Myślę, że ma na to wpływ właśnie siemię, a raczej jego brak w mojej diecie. Choć powody tego mogą być inne: zakończenie picia tranu czy wznowienie kuracji pokrzywą (cera się oczyszcza). W każdym razie podczas miesiąca z siemieniem lnianym nie miałam problemów z cerą.

Włosy
Nie mierzę włosów, bo nie umiem :) ale wydaje mi się, że włosy urosły szybciej. Jednocześnie używałam także Jantaru, więc nie wiem czemu przypisać te właściwości i o ile włosy rzeczywiście szybciej urosły. Mam także mnóstwo baby hairs, ale zawsze mam ich pełno, więc tu ciężko jest mi się wypowiedzieć czy siemię wpłynęło na ich pojawienie się czy to zasługa czegoś innego.

Także za kilka dni wznawiam kuracje siemieniem lnianym. Tym razem potrwa ona do końca sierpnia ;)

piątek, 24 maja 2013

Skuteczny sposób na wągry-maseczka z żelatyny.

To będzie szybciutki post, bo zaraz zaczyna się mecz siatkówki. Nie mogę go przegapić! A zaraz potem wracam do nauki, niestety. Dzisiejszy post poświęcony będzie jednemu ze sposobów na zwalczanie wągrów jaki stosuję i po którym widzę rezultaty. Sposób jest bardzo łatwy, bezbolesny i...nie powiem, że przyjemny ze względu na zapach ;) 

Potrzebujemy:
-żelatyne
-gorącą wodę
-małe naczynie i coś do mieszania, np.łyżeczka

Jak przygotować?
Niewielką ilość żelatyny (np. łyżka) zalewamy niewielką ilością gorącej wody. Mieszamy tak długo, aż rozpuszczą się wszystkie drobinki. Nakładamy na oczyszczoną wcześniej buzie tylko na miejsca gdzie występują wągry. Najlepiej nałożyć cienką warstwę, wtedy szybciej zaschnie. Pozostawiamy do czasu aż zrobi się całkowicie twarda skorupka (ja czekam zwykle 30 minut). Potem szybkim ruchem zrywam "maske".

Efekty?
Cudów się nie spodziewajcie, nie pozbędziemy się na raz wszystkich wągrów, ale trochę ich "wychodzi". Ja stosuję raz w tygodniu od 2 miesięcy i wągrów mam znacznie mniej. Maseczka działa tak jak plastry na wągry, ale ja wolę tą metodę. Jest tańsza, z doświadczenia mogę powiedzieć, że nawet skuteczniejsza i na nosie nie pozostaje klej. 
Oczywiście trzeba się nastawić na niezbyt przyjemny zapach maseczki, ale da się wytrzymać ;) Jak już wspomniałam sposób ten jest zupełnie bezbolesny i bardzo łatwy ;) Serdecznie polecam ;)

O innym sposobie na pozbycie się wągrów możecie przeczytać TUTAJ.

niedziela, 19 maja 2013

Inspiracje.

Hej :)
Chciałam dziś napisać coś ciekawego, ale ciągle brakuje mi czasu. Wczoraj cały dzień rozwiązywałam zadania z matematyki. Muszę z ostatniego w tym roku sprawdzianu dostać 5 i już będę miała murowaną 5, dlatego muszę się postarać :) Gdyby nie to, że lubię się trudzić nad łamigłówkami matematycznymi to już dawno rzuciłabym te książki w kąt i poszłabym na rower albo coś. Nie cierpię ostatnich tygodni w szkole. Nauki 3 razy więcej, bo każdy nauczyciel chce się sprężyć i nadrobić materiał, a my chcemy na dwór, na słońce!

Dziś nie będzie tak włosowo jak w poprzednich inspiracjach, wstawiam zdjęcia, które w jakiś sposób mnie zauroczyły :)

Jeśli kiedykolwiek stanę na ślubnym kobiercu to tylko w takiej sukni ;)



Kocham tatuaże.


Chciałabym tak :)


Uwielbiam to zdjęcie.







A fankom muzyki rockowej polecam świetny mało znany polski zespół:
Zachęcam do odsłuchania całej płyty ;)

piątek, 17 maja 2013

Wizyta u fryzjera.

Na wstępie chcę wam bardzo podziękować za tyle pomocnych komentarzy pod ostatnim postem. Jeszcze nie podjęłam żadnej decyzji, ale na pewno wasze opinie bardzo mi pomogły. Dziękuję :)

A dziś chciałabym się z wami podzielić moimi wrażeniami z ostatniej wizyty u fryzjera. 
Przyznam szczerze, że ostatni raz u fryzjera byłam ok.4 lata temu. Przez ponad trzy lata można powiedzieć, że włosy stały w miejscu. Długość była identyczna, a nie podcinałam ani raz. Odkąd zaczęłam się interesować stanem moich włosów podcinałam końcówki już z 6 razy, łącznie ścięłam z 10cm włosów. Długość co prawda nadal ta sama, ale przynajmniej wiem, że rosną i że nie łamią się już tak bardzo. Do tej pory podcinała mi końcówki mama nożyczkami "fryzjerskimi" z Rossmanna.

WŁOSY PRZED WIZYTĄ
1.włosy po warkoczu na noc
2.włosy kilka godzin przez wizytą, nie są mokre tylko nie domyłam oleju ;) lekko się pofalowały :)


WRAŻENIA
Przywitały mnie dwie miłe panie. Nie musiałam czekać, od razu mogłam siąść na fotel. Zajęła się mną pani fryzjerka z brzydką fryzurą...jakoś mnie to zniechęciło. Pamiętam tę panią z dzieciństwa, wtedy też zajmowała się moimi włosami, ale wtedy one mnie nie obchodziły. Także była to pani ze sporym doświadczeniem. 
Zaczęło się niezbyt miło. Fryzjerka zamiast delikatnie rozczesać małe kołtunki, zdecydowanymi szybkimi ruchami czesała moje włosy, aż coś zaczęło się we mnie gotować. Chciałam już uciekać...
Samo cięcie przebiegło bardzo sprawnie i widać, że pani znała się na rzeczy :) Po cięciu zajęła się mną stażystka. Widać, że miała mnie gdzieś, bo susząc mi włosy patrzyła na swoje odbicie w lustrze i drugą ręką poprawiała sobie fryzurę. Pani susząc gorącym nawiewem przykładała suszarkę do włosów! A potem przyszło najgorsze. Sposób w jaki stażystka rozczesywała moje włosy był tragiczny. Logiczne, że takie włosy jak moje (suche, po farbowaniu) po suszeniu w taki sposób będą się plątać i będą nieposłuszne. Szarpała mi je i ciągnęła niemal do łez. W oczach miałam świeczki. Jeszcze zapytała czy chcę aby mi je wyprostowała. Prawie wykrzyknęłam, że nie chcę. Wyszłam stamtąd wściekła i znów mam uraz do fryzjerów. Cieszyłam się tylko, że miałam na włosach jeszcze niedomytą warstwę olejku i dużo silikonów na włosach. Może choć odrobinę ochroniło to moje włosy przed katowaniem ich grzebieniem i suszarką. Żałowałam tylko, że nie upomniałam tej pani, ale ja tak nie lubię być dla ludzi niemiła.


WŁOSY PO WIZYCIE
1.kilka godzin po wizycie, takie przyklapnięte strąki, niedomyty olej ;)
2. drugi dzień po myciu(zazwyczaj myję codziennie), po koczku-ślimaku, spuszone :/
3.tu mi się bardzo podobały (poza lewą stroną :/), były bardzo błyszczące, miękkie i nie mogłam przestać ich miziać ;)

Podsumowując, nie skorzystam więcej z usług tego salonu :)

Jutro laminuję włosy po raz trzeci :)

niedziela, 12 maja 2013

Z innej beczki :)

Długo myślałam nad tym czy umieszczać tu tego posta i w końcu doszłam do wniosku, że co mi szkodzi. Może akurat ktoś mnie zainspiruje i pomoże :)
We wtorek kończę 18 lat. Im bliżej jest ten dzień tym bardziej bezradna się czuję. Niby nic to nie oznacza, ale to jeszcze tylko rok w bezpiecznym liceum, gdzie nic nie muszę, a potem studia (lub inna szkoła), praca itd. A ja w dalszym ciągu nie wiem co chce w życiu robić. Miałam te 2 tygodnie wolnego od szkoły, dużo czasu spędziłam na myśleniu o tym, ale nic sensownego się w głowie nie zrodziło. I jestem w kropce, bo niedługo trzeba będzie się zdecydować co chcę zdawać na maturze, a nie mając praktycznie żadnego planu, nie wiem z jakiego przedmiotu się przygotowywać.
Pomyślałam, że napiszę tu w czym jestem dobra (niewiele tego) i doradzicie mi coś :)
Tak więc moją mocną stroną jest zdecydowanie matematyka. Może nie jestem jakimś matematycznym geniuszem, ale lubię ten przedmiot i to z niego zawsze miałam najlepsze stopnie. Nie lubię natomiast żadnych przedmiotów humanistycznych (no w ostateczności wos). Z języków obcych angielski umiem na takim przeciętnym poziomie, dogadać się po angielsku dałabym radę, ale szału nie ma ;) Z niemieckiego jakieś podstawy mam. Z fizyką sobie radze, ale nie ma mowy o zdawaniu matury, natomiast chemia to dla mnie czarna magia. Biologię lubię, ale braki mam. Z zainteresowań/talentów to na pewno rysowanie. Umiem rysować, ale nie przepadam za tym jakoś bardzo. Bardzo lubię też fotografię (no obecnie nie mam aparatu, ale pomińmy to). 
Zastanawiałam się nad kilkoma kierunkami, ale do żadnego nie jestem przekonana. Architektura-rysowanie+matematyka-niby fajny pomysł, ale nie wiem czy tak na 100% mnie to interesuje, po za tym ponoć jest obecnie przesyt architektów na rynku. Zastanawiałam się również nad finansami i rachunkowością, ale zawód księgowej...to trochę nudne, ja zawsze byłam raczej artystyczną duszą ;) Tak z innej beczki myślałam o fryzjerstwie. Tu pojawia się wiele wątpliwości.Zawód fryzjera to dziedzina, w której trzeba się cały czas kształcić, moim zdaniem to fajnie, bo czytać, dowiadywać się o czymś co cię interesuje to frajda. Ale z drugiej strony nie wiem czy byłabym w tym dobra i nie wiem czy czułabym się spełniona, bo ciągnie mnie też na studia, chce się uczyć, ale studia nie gwarantują zawodu.
Jeśli chodzi o zdawanie matury z dodatkowych przedmiotów to matematyka rozszerzenie, biologia, wos i ewentualnie geografia, bo to idzie nadrobić. Angielski raczej nie, chociaż jakbym przysiadła+dodatkowe lekcje to może, bo szybko się uczę słówek itp.
I największym marzeniem jest zostanie fotografem. W tym zawodzie czułabym się chyba najbardziej spełniona, ale nie wiem czy to jest dobra droga. To nie jest łatwy zawód, sprzęt jest drogi, więc najpierw trzeba zainwestować a i tak nie ma pewności, że znajdzie się jakąś opłacalną pracę. Ale to jest coś co faktycznie mnie interesuje. Nie mam możliwości pokazania wam moich zdjęć, bo wszystkie zostały usunięte przypadkowo a aparatu obecnie nie mam, ale sporo osób mówiło mi, że robię ciekawe zdjęcia (wiem, wiem, to tylko nieznający się na fotografii ludzie, ale zawsze to pozytywne opinie). Jeśli fotografia to wchodzi w grę tylko policealna szkoła, bo w takiej szkole jest więcej nauki praktycznej niż na studiach.
Myślałam o kosmetologii albo o fizjoterapią, ale na tych kierunkach jest chyba chemia (wie ktoś?)?
Nie wiem sama co robić. Mam nadzieję, że podsuniecie mi jakieś pomysły. Cokolwiek co wam przychodzi do głowy :) Ciekawa też jestem co wy studiujecie/studiowałyście lub macie zamiar studiować lub czym zajmujecie się zawodowo? ;) Może ktoś z was mnie zainspiruje ;)


czwartek, 9 maja 2013

Siedem grzechów głównych sprzed włosomanictwa ;)

Chyba już wspominałam jak wyglądały moje włosy zanim odkryłam cały ten włosowy blogowy świat? Jeśli ktoś przegapił to przypomnę. Kilkakrotnie rozjaśniane i farbowane na blond (nie u fryzjera), było ich znacznie mniej niż teraz (choć obecnie też nie mogę pochwalić się bujną czupryną, ale wtedy miałam zdecydowanie mniej włosów), rosły dosłownie kilka milimetrów na miesiąc (nie wiem czy miesięcznie udawało im się dobić do 5mm), co spowodowane było bardzo złą dietą w tamtym okresie. Ale najgorsze jeszcze przed nami. Włosy były jak siano, suche, bardzo kruche. Jednorazowe szczotkowanie włosów kończyło się garścią włosów na szczotce i dziesiątkami kawałeczków włosów lecących z każdym pociągnięciem grzebienia. 
Właściwie nie wiem skąd się tu wzięłam. Pamiętam tylko, że jakimś dziwnym tajemniczym sposobem znalazłam się na blogu Mysi. W jeden wieczór przeczytałam wszystkie posty. Siedziałam przed komputerem do 3 w nocy ;) Część porad zapisałam na kartce i tak to się zaczęło. Zaczęłam się w to wciągać coraz bardziej i bardziej :) 
Chcecie poznać główne grzeszki, które doprowadziły moje włosy do stanu sprzed włosomaniactwa? No pewnie, że chcecie ;)

SIEDEM GRZECHÓW WŁOSOWYCH
1. Przetrzymywanie szamponu na włosach. Zawsze chciałam mieć długie włosy, ale jak to osiągnąć skoro przyrost znikomy a włosy ciągle się łamią? Mama powiedziała mi o rzepie, która miała przyśpieszyć porost. Zakupiłam więc Barwę z czarną rzepą. Szampon trzymałam na głowie ok.10 minut. No co, przecież nawet nie zdawałam sobie sprawy, że szampon wysusza :P I takim sposobem moje sianowate włosy stały się jeszcze bardziej sianowate. A przyrost? Jak się można domyślić ani drgnął ;)
2. Szorowanie włosów. Jakkolwiek to brzmi, tak właśnie to wyglądało. Nie lubiłam czekać aż włosy wyschną same. Tak więc szorowałam włosy ręcznikiem tak długo, aż były prawie suche. 
3. Spanie w mokrych włosach. Spanie w mokrych i, o zgrozo, związanych w koczka włosach. Przetrzymywanie mokrych włosów w ciasnym ślimaczku raczej im nie służyło. Początkowo niby wszystko pięknie, bo włosy rano były wilgotne i po wyschnięciu były ładnie falowane. Ale nie potrwało to długo, bo potem budziłam się z mokrymi, odgniecionymi kluchami. 
4. Rozjaśnianie cytryną. I nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, że nie rozcieńczałam soku z cytryny wodą, tylko świeżo wyciśnięty nakładałam na całe włosy i wychodziłam z tym na słońce. Robiłam to kilka razy w tygodniu przez jakiś czas (może miesiąc, nie pamiętam). Jak można się domyślić włosy stały się jeszcze bardziej suche i łamliwe.
5. Prostowanie wilgotnych włosów. Bo zostawały proste na dłużej i tak fajnie para leciała...Gdyby włosy mogły mówić, krzyczały by jak poparzone, dosłownie.
6. Brak jakiejkolwiek pielęgnacji. Teraz to nie do pomyślenia nie nałożyć odżywki po myciu, a wtedy nawet nie pomyślałam o czymś takim jak odżywka. Miałam co prawda kuracje z olejkiem arganowym Mariona (1,5 roku temu już chyba do mnie docierało, że włosy są straszne), ale to nic nie dawało, nawet za bardzo nie wiedziałam jak i po co tego używałam. Poza tym jednym wyjątkiem moja pielęgnacja była zerowa.
7. Niepodcinanie włosów. We wrześniu zeszłego roku podcięłam końcówki po raz pierwszy od 4 lat. Niewiele to dało przy tak zniszczonych włosach, ale to zawsze jakiś krok ku lepszej kondycji włosów :)
Więcej grzechów nie pamiętam...


A wy co najgorszego zafundowałyście swoim włosom jeszcze zanim weszłyście do tego włosowego zakątka? ;)

poniedziałek, 6 maja 2013

Moja pielęgnacja twarzy.

Dziś chciałabym wam pokazać jak pielęgnuję moją cerę. 

Jaka jest moja cera?
Zacznę od tego, że mam cerę mieszaną, tłustą w strefie T i suchą na policzkach. Dzięki piciu herbatki z bratka, o której możecie poczytać TU, pozbyłam się niemal całkowicie świecenia w strefie T. Jednak moja cera na nosie, czole i brodzie nadal jest problemowa, tzn. łatwo ją zapchać, pory są rozszerzone, czasem pojawiają się zmiany trądzikowe(grudki, krostki). Skórę na policzkach łatwo przesuszyć.

Jak dbałam kiedyś i jakie były tego skutki?
Kiedyś używałam mocnych żeli do twarzy, przeważnie tych reklamowanych. Peeling gruboziarnisty, którego przy mojej cerze nie powinnam stosować. Maski, w których znajdowały się silikony. Nie trudno się domyślić jak cera wyglądała. Przez silikony pory były zatkane, mnóstwo czarnych wągrów. Mocne detergenty zawarte z żelach powodowały, że w strefie T wydzielanie sebum nasiliło się, natomiast na policzkach skóra była bardzo sucha. Peeling gruboziarnisty powodował, że ropnych wyprysków było więcej. Nie używałam żadnych kremów. Makijaż zmywałam samą wodą.

Jak dbam teraz i jakie są tego efekty?
Metodą prób i błędów doszłam do wniosku, że moja cera lubi delikatność i minimum pielęgnacji.
Moja pielęgnacja wygląda tak:
RANO
-przemywam twarz tonikiem ogórkowym Ziaja
-smaruję twarz kremem dla dzieci, o TYM
WIECZOREM
-zmywam makijaż płynem micelarnym z Biedronki
-przemywam twarz tonikiem ogórkowym albo bioaloesowym Ziaja
-smaruję twarz tym samym kremem
-na wypryski nakładam Sudocrem (muszę o nim napisać oddzielny post, bo jest świetny)
RAZ W TYGODNIU 
-środa-peeling enzymatyczny Lirene (różowy w tubce)
-środa/czwartek-na noc samowchłaniająca się maseczka z Eveline 
-sobota (domowe spa dla buzi :)
*myję twarz mydełkiem siarkowym Barwy
*mieszam miód, cukier i olejek rycynowy, nakładam na twarz i delikatnie masuję. Drobinki cukru są dosyć ostre, dlatego ważne jest, żeby buzi nie trzeć, a tylko masować delikatnie. Pozostawiam na 10 minut.
*żelatyne rozpuszczam w gorącej wodzie, nakładam na nos i brodę(tam gdzie są wągry), po ok.30 minutach zrywam. Lub robię maseczkę z sody, o której pisałam TU. Obie maseczki mają za zadanie pozbyć się wągrów.
*Kolejnym etapem pielęgnacji jest nałożenie maseczki. Ostatnio jest to maska Dermo Minerały redukująca trądzik(Biedronka). Jest wspaniała :) Czasem maskę Eveline z zieloną glinką. Często też robię własne mieszanki z miodu, jogurtu naturalnego, drożdży itp.
-nakładam krem.

Efekty
-wągrów jest mniej, są mniejsze i jaśniejsze
-skóra na policzkach jest nawilżona
-wypryski pojawiają się znacznie rzadziej i szybciej znikają
-cera jest gładka i mięciutka :)

Jestem zadowolona z mojej obecnej pielęgnacji. Z moją cerą jest znacznie lepiej, nie jest już tak problemowa. W dodatku nie jest kosztowna ani nie zajmuje dużo czasu. Ważne jest, aby dostosować pielęgnację do potrzeb naszej cery, zastanowić się co wpływa pozytywnie na jej stan, a co go pogarsza. Nie można kierować się reklamami ani tym co pomogło innym dziewczynom, ponieważ każda cera jest inna i wymaga innej pielęgnacji, nie zawsze to co okazało się zbawieniem dla jednej osoby, równie dobrze zadziała na nas. Kluczem do pięknej cery jest jej poznanie :)

A jak wy dbacie o cerę? ;)

piątek, 3 maja 2013

Schauma Krem i Olejek, odżywka. Recenzja.

Na wstępie chciałabym wam bardzo serdecznie polecić maseczkę do twarzy Dermo Minerały redukująca trądzik (są jeszcze inne wersje). Jeśli macie w pobliżu Biedronke to lećcie szybko, bo ja wczoraj z mojej Biedrony zgarnęłam dwie ostatnie saszetki. Nigdy nie miałam tak gładkiej buzi! Saszetka kosztuje 2.99 a jest bardzo wydajna, starczyła mi na 6 użyć :)

A teraz przejdę do głównego tematu posta, czyli do recenzji odżywki Schauma Krem i Olejek :)
Zużyłam ją już około miesiąc temu, ale jakoś zapomniałam o niej napisać. A warta jest aby napisać o niej parę słów :) Godna polecenia :)


Słówko od producenta
Schauma z cennym olejkiem arganowym i kwiatem wanilii jest sekretną bronią przeciwko rozdwojonym końcówkom i łamliwym włosom.Formuła dogłębnie penetruje włókna włosa, gdzie regeneruje ubytki i zapobiega kolejnym uszkodzeniom. W widoczny sposób naprawia zniszczone końcówki. 

Skład
Aqua(woda), Cetearyl Alcohol(emolient), Behentrimonium Chloride(subst.antystatyczna, zapobiega elektryzowaniu, wygładza, zmiękcza), Panthenol(pantenol, nawilża), Hydrolyzed Keratin(keratyna hydrolizowana, proteina, regeneruje), Argania Spinosa Kernel Oil(olejek arganowy), Isopropyl Myristate(emolient), Citric Acid(kwas cytrynowy, konserwant, regulator Ph), Phenoxyethanol(konserwant), Stearamidopropyl Dimethylamine(działanie odżywcze, antystatyczne), Glyceryl Stearate(emolient), Sodium Methylparaben(konserwant), Parfum(zapach), Polyquaternium-37(surfaktant kationowy), Glycerin(gliceryna, nawilża), Dicaprylyl Carbonate(emolient), Benzyl Salicylate(subst. zapachowa), Limonene(subst.zapachowa), Linalool(subst.zapachowa), Lauryl Glucoside(subst.myjąca), CI 47005(barwnik), CI 16035(barwnik), CI 42090(barwnik).

Moja opinia
-zapach-w tej kwestii mnie zachwycił. Pachnie słodko, przyjemnie, ale dosyć mocno, więc myślę, że niektórych może drażnić.
-konsystencja-taką lubię najbardziej, nie jest rzadka, ani zbyt gęsta. Dobrze się rozprowadza na włosach.
-wydajność-jak na 200ml starczyła na dość długo, nie potrzeba jej dużo aby pokryć całe włosy
-opakowanie-przyjemne dla oka, nie miałam problemu z otwarciem nawet mokrymi dłońmi, otwór jest mały, więc nic się niepotrzebnie nie wylewa. Dobre szczelne zamknięcie.
-skład-składem nie zachwyca. Keratyna na 5 miejscu i olejek arganowy na 6. To całkiem nieźle. Kilka emolientów, ale też sporo konserwantów, barwników i substancji zapachowych.
-działanie-moje włosy łatwo przeproteinować, a to odżywka proteinowa, więc używana codziennie puszyła włosy, stosowana raz w tygodniu była w sam raz. Trzeba to dostosować do własnych potrzeb, u mnie raz w tygodniu sprawdziła się świetnie. Włosy były gładkie, miękkie, błyszczące, odżywione, nieobciążone, ułatwia rozczesywanie. Nie zauważyłam minusów.
-cena i dostępność-ja zapłaciłam 7-8 zł, znajdziemy ją w niemal każdej drogerii

Czy kupię ponownie? 
Gdyby nie to, że lubię testować nowe odżywki to zapewne bym ją kupiła. 


A teraz pytanie niezwiązane z postem. Możecie mi polecić jakiś niedrogi aparat fotograficzny. Taki do 300zł. Oczywiście nie spodziewam się, że będzie robił zdjęcia jak lustrzanka, ale żeby ich jakość była w miarę dobra :)


środa, 1 maja 2013

Podsumowanie pielęgnacji. Kwiecień.

Dziś przyszedł czas na podsumowanie pielęgnacji w kwietniu. 

MYCIE 
-codziennie szampon Babydream-bardzo go lubię, ale w najbliższym czasie będę musiała zmienić szampon do codziennego mycia, bo włosy zaczęły się przyzwyczajać Na pewno kupię ponownie (właściwie już kupiłam, mam 2 w zapasie ;))
-do oczyszczania: Barwa z czarną rzepą, użyty w kwietniu raz, DENKO! Na pewno kupię ponownie
-do oczyszczenia: BingoSpa szampon bursztyn i brzoskwinia z proteinami jedwabiu, kupiłam dawno temu za grosze i muszę go w końcu zużyć, nie przypadł mi do gustu. Ma ładny zapach, dosyć dobrze oczyszcza, ale minimalnie szybciej przetłuszczają się włosy. Nie kupię ponownie
-do oczyszczania: Timotei do włosów blond, użyty raz, właściwie nie wiem czy można to nazwać oczyszczeniem, szampon zawiera jeden silikon zmywalny delikatnym szamponem. Trochę obciąża włosy. Na pewno nie kupię ponownie

ODŻYWIANIE
-balsam aloesowy Mrs.Potters, gości w mojej kosmetyczce już od bardzo dawna, dobrze się sprawdza na moich włosach. Pozostawia je delikatne, mięciutkie, nawilżone i nie obciąża. Na pewno kupię ponownie
-maska Alterra granat i aloes-DENKO! wreszcie udało mi się ją skończyć, nie przypadła mi do gustu, bardzo puszy moje włosy. Na pewno nie kupię ponownie
-odżywka Schauma 7 ziół, użyłam w kwietniu raz (nowy nabytek). Jedyne co mogę powiedzieć po jednym razie to, że trochę puszy włosy, ale są też bardzo mięciutkie :) Nie mogę powiedzieć czy kupię ponownie, muszę jej troszkę poużywać :)
-odżywka Joanna Argan Oil-DENKO! Nie robi praktycznie nic. Włosy są jedynie miękkie(ale moje włosy zawsze są miękkie) i odrobinę ułatwia rozczesywanie. Na pewno nie kupię ponownie
-olejek łopianowy z olejkiem z drzewa herbacianego Green Pharmacy, olejowałam nim włosy 3-4 razy. Bardzo go lubię. Nakładam tylko na długość włosów, nie na skalp. Moja skóra głowy nie lubi jak na nią coś nakładam, od razu wypada mnóstwo włosów. Raczej kupię ponownie

KOŃCÓWKI
-nie podcinałam włosów w tym miesiącu, jedynie wycinałam rozdwojone końce (było ich niewiele ;))
-olejek arganowy, koleżanka dała mi trochę na przetestowanie, odżywił końce, były błyszczące, mniej się zbierały w kolonie Na pewno kupię 
-Marion Natura Silk jedwabna kuracja, ma bardzo ładny zapach, nie obciąża włosów, dobrze zabezpiecza, Raczej kupię ponownie
-serum Green Pharmacy, bardzo je lubię, ma fajny skład i dobrze zabezpiecza. Na pewno kupię ponownie
-serum Avon z olejkiem arganowym, użyłam kilka razy od koleżanki, nie przypadł mi do gustu, końcówki były za bardzo oblepione. Nie kupię

WCIERKI
-Jantar od 26.04. Nakładam na skóre głowy i masuję masażerem przez kilka minut. Na pewno kupię ponownie
-Barwa woda pokrzywowa. Użyłam jej ok.10 razy. Raczej kupię ponownie

SUPLEMENTY
-siemię lniane od 29.03. Minął już miesiąc. Niedługo opiszę efekty widoczne głównie na pazurkach :)
-tabletki Vitalsss ze skrzypem
-tran (gł. na cere i odporność)
-bratek (gł. na cere)

INNE
-mgiełka własnej roboty <klik> (zmieniłam trochę proporcje-50ml wody, torebka rumianku, kropla miodu i  łyżeczka soku z cytryny, sprawdza sie znacznie lepiej)
-płukanka cynamonowa, włosy pachniały cynamonem 2 dni (a w tym czasie myłam włosy), były bardziej błyszczące i mięsiste, płukanka nadała moim słowom cieplejszy odcień (ale tylko troszke)

WŁOSY W KWIETNIU
1.Włosy uratowane po nieudanym eksperymencie z miodową maską <klik>
2. moje nieogarnięte kłaczki :]
3. warkocz, czyli fryzura do spania 
4. włosy dzień po laminowaniu
5. uchwycony mój naturalny kolor (od góry)
6. koczek ze wstążką :)

A jak tam wasze włosy w kwietniu? ;)